Tatry Wysokie Jesień to najlepsza pora do górskich wędrówek. Słońce nie praży tak mocno, mniej ludzi na szlakach,a dzień jeszcze stosunkowo długi. Na koniec września zaplanowaliśmy wspólnie z Mateuszem pokonanie najtrudniejszego szlaku w Tatrach – Orlej Perci. Szlak wytrasowany został na początku XX wieku przez Towarzystwo Tatrzańskie oraz ks. Walentego Gadowskiego. Pierwotnie szlak był dłuższy, wiódł od przełęczy Zawrat do Polany pod Wołoszynem. Od lat 30 część biegnąca grzbietem Wołoszyna jest niedostępna dla turystów z uwagi na ścisłą ochronę przyrody. Pomimo tego, przejście całej “Orlej” w ciągu 1 dnia jest nie lada wyczynem. Nasz plan minimum zakłada pokonanie najtrudniejszej części , jednokierunkowego odcinka Zawrat – Kozi Wierch. Piątek Z Gliwic wyjeżdżamy punkt 6. Pogoda – super. Słoneczko świeci, zapowiadają się super widoki! Podróż przebiega wzorcowo, najpierw autostradą A4, później słynną “zakopianką” i po 3 godzinach jesteśmy już w podtatrzańskiej samochód, zakładamy plecaki i kierujemy się do Kuźnic. Kombinujemy sobie, że jeśli nie będzie “kolejki do kolejki” na Kasprowy Wierch to odpuścimy sobie wspinaczkę, wjedziemy na górę i już pierwszego dnia zaatakujemy Świnicę i pierwszą część Orlej Perci. Niestety, piękna pogoda i tłumy sprawiły, że na wagonik przyjdzie nam czekać kilka godzin. Zatem decydujemy, że dziś rozruszamy się na trasie prowadzącej do schroniska Murowaniec, gdzie zrobimy nocleg i następnego dnia uderzymy na Zawrat i Orlą. Wybieramy niebieski szlak przez Boczań i Skupniów Upłaz. Nie spieszymy się, robimy zdjęcia, “gadka szmatka” i o godzinie 14 zamawiamy już zimne piwo w Murowańcu. Siadamy na ławkach przed schroniskiem i delektujemy się napojem z pianką, gdy dowiadujemy się przypadkiem, że schronisko PTTK Murowaniec nie zezwala na nocowanie na przysłowiowej “glebie”. Wiadomość ta wprawia nas w osłupienie. Po dopytaniu pani zza baru, okazuje się , że w schronisku obowiązuje zakaz spania na podłodze, natomiast wszystkie pokoje oczywiście są zajęte. Pani z obsługi proponuje nam zejście do miasta, lub przejście do Schroniska w Dolinie Pięciu Stawów, bo tam już na podłodze spać można. Szybki rzut oka na mapę. Do Schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich mamy 4 godziny marszu i ponad 600 metrów przewyższenia. Dopijamy nasze piwo i ruszamy w drogę. Z czasów przejść wynika, że na miejscu będziemy po zmroku, ale jesteśmy na to przygotowani 🙂 . Szybkim krokiem, żółtym szlakiem kierujemy się w stronę Doliny Pańszczyca i przełęczy Krzyżne. Początkowo droga wiedzie lasem i jest dość przyjemna, ale po jakimś czasie zaczyna się robić stromo. Wejściu na przełęcz towarzyszą nam iście księżycowe krajobrazy. Szlak nie posiada większych trudności ostre tempo, spore nachylenie terenu i ciężar naszych plecaków dają nam nieco w kość. Ale jak to mówią, trzeba być twardym a nie miękkim i z uśmiechem na ustach walimy do przodu :). Dolina Suchej Wody Gąsienicowej. To zdjęcie dobrze pokazuje, jak człowiek jest mały (dosłownie i w przenośni) w obliczu potęgi natury. Widok z Doliny Pańszczycy na Skrajny Granat i Buczynowe Turnie. Ostatnie ostre podejście przed zdobyciem przełęcz Krzyżne. Widok na Wielki Staw Polski z przełęczy tafli wody, największy polski wodospad – Wielka Siklawa, o wysokości 65 metrów. Widok na Żabią Grań, a na drugim planie słowackie Tatry Wysokie. Przełęcz Krzyżne 2112 Po 3 godzinach wymęczeni stajemy na przełęczy Krzyżne i naszym oczom ukazuje się jeden z najpiękniejszych widoków jaki można zobaczyć w Tatrach. Widać wspaniale Dolinę Pięciu Stawów Polskich, a z drugiej strony Dolinę Pańszczycy i Dolinę Suchej Wody. Robimy kilkuminutową przerwę na mały posiłek i obserwujemy drapieżne ptaki latające od nas dosłownie na wyciągnięcie ręki. Chyba też mają ochotę na nasze kanapki :). No nic, zakładamy plecaki i w drogę. W końcu pozostało już tylko z górki. Idziemy coraz szybciej, gdyż zaczyna się robić coraz ciemniej. Gdy dochodzimy do schroniska jest już całkiem ciemno. Na brzegu Przedniego Stawu Polskiego widzimy już pierwszych turystów, którzy zdecydowali się na romantyczny nocleg. Im bliżej schroniska, tym więcej widzimy śpiworów w kosodrzewinie, na trawie i nad Stawem. Amatorzy noclegu bez dachu nad głową mówią nam, że nie mamy po co iść do schroniska, bo tam nie ma miejsca, ani w pokojach, ani na podłodze w korytarzu. Nie chce nam się w to wierzyć, ale na miejscu okazuje się, że nie było w tym ani trochę przesady. Mateusz szybko wbił się w tłum turystów i cudem znalazł akurat 2 dość ciasne miejsca na podłodze w końcu korytarza. Szybko się rozkładamy i idziemy spać,gdyż jutro ważny dzień, atakujemy Orlą Perć! Nasza wieloosobowa sypialnia w korytarzu na pięterku. Sobota Budzimy się przed godziną 6. Oczywiście zaduch, hulający na zewnątrz wiatr i ciasnota nie pozwoliła na porządny sen. Jeszcze w śpiworach zaczynamy jeść śniadanie i ustalamy, że zostawiamy tu nasze rzeczy. Postanawiamy że drugą noc także pozostaniemy w “piątce”, gdyż miejscówkę mamy całkiem niezłą, mimo chrapiących i rozpychających się naszych 50-letnich towarzyszy z Kielc (zresztą jak się później okazało bardzo sympatycznych). O słuszności decyzji utwierdza nas widok na zewnątrz. Ludzie którzy nie zmieścili się w środku spali wszędzie. Nad stawem, na ławkach, stołach, murkach a nawet w kosodrzewinie. Temperatura na zewnątrz miała jakieś 4 stopnie Celsjusza. Schronisko w “piątce” budzi się do życia. Przedni Staw Polski. Przepełnione schronisko,nie zniechęciło tych bardziej wytrwałych do zmiany miejsca noclegu 🙂 Poranny widok na Doline Roztoki. Buczynowe Turnie,przełęcz Krzyżne i Wielki Wołoszyn widziane z przed schroniska w Dolinie Pięciu Stawów. Zatem pakujemy jeden plecak i po godzinie 7 ruszamy w stronę Zawratu. Przełęcz ta okryta jest złą sławą z powodu licznych wypadków mających tu miejsce. Najniebezpieczniejsza ekspozycja znajdują się od strony Doliny Gąsienicowej. Dojście z Doliny Pięciu Stawów to dosłownie spacer, z pięknymi widokami na największe tatrzańskie jeziora. Po drodze widzimy jeszcze stado kozic, które świetnie się maskują na tle skał i kamieni. 1,5 godziny później jesteśmy na Zawracie. Tam robimy sobie krótką przerwę, podziwiamy panoramę, cykamy kilka fotek i ruszamy w dalszą drogę! Podejście na Zawrat 2158 Zadni Staw Polski oraz górujący nad nim Walentynkowy Wierch. Początkowo nic nie zwiastuje że to najtrudniejszy szlak górski w Tatrach, a według niektórych w całych Karpatach. Szybko zaczynają się pierwsze sztuczne ułatwienia w postaci łańcuchów, które z małymi przerwami będą nam towarzyszyć aż do Koziego Wierchu. Powoli wspinamy się na Mały Kozi Wierch z którego roztacza się ładny widok na tatrzańskie doliny oraz Świnicę (2301 Dalej droga idzie w dół do Zmarzłej Przełączki Wyżniej gdzie szlak przechodzi na stronę północną. Tu zaczyna się słynny żleb Honoratka ( zwany dawniej Żydowskim Żlebem). Miejsce to znane jest z wielu tragicznych wypadków i zejście w dół w niesprzyjających warunkach przy śliskiej skale jest naprawdę niebezpieczne. Odsłania nam się piękna panorama na Czarny Staw Gąsienicowy i Dolinę Suchej Wody. Szlak prowadzi nas trawersem Zmarzłych Czub a następnie przez turnie w dół do Zmarzłej Przełęczy, na której znajduje się słynny „chłopek”. Robimy sobie kilka zdjęć i ruszamy w stronę Zamarłej Turni. Po drodze musimy jeszcze pokonać kolejne ciekawe miejsce na Orlej,jaką jest Kozia Przełęcz. Aby dostać się na “siodełko” pokonujemy najsłynniejszą w całych Tatrach 8 -metrową drabinkę. Mimo lekkiego luzu na kotwach przytwierdzających ją do skały, przeszkodę forsujemy dosyć sprawnie. W naszym odczuciu nie jest wcale tak straszna jak niektórzy to opisują. Jednak trzeba przyznać, że u osób z lękiem przestrzeni lub wrażliwych na ekspozycję może ona spowodować zakończenie wycieczki w towarzystwie TOPR-owców . Zmarzły Staw Gąsienicowy leżący 400 metrów poniżej naszego szlaku. “Chłopek” na Zmarzłej Przełęczy 2126 Grań Orlej Perci. Słynna drabinka na Koziej Przełęczy 2137 Po chwili jesteśmy już na Koziej Przełęczy, gdzie czerwony szlak przecina się z żółtym, biegnącym z Doliny Pustej do Koziej Dolinki (z Doliny Pięciu Stawów na Hale Gąsienicową). Na przełęczy panuje duży ruch, jest ciasno i trudno minąć się z innymi turystami. Znajdujemy kawałek miejsca, kilka łyków “energetyka” i po chwili wspinamy się już na Kozie Czuby. Tu szlak jest bardzo stromy, angażujemy do pracy wszystkie mięśnie w rękach i nogach. Na wierzchołkach kolejne zdjęcia, otarcie potu z czoła i zejście po klamrach z łańcuchami w dłoniach niemal że w pionie, na Wyżnią Kozią Przełęcz. Dla mnie osobiście ten fragment był najtrudniejszy. Niewiele wyślizganych stopni, spora ekspozycja i zmęczenie powodują chwilę strachu, ale po dwóch głębszych oddechach jestem już na dole. Tym razem już bez przerwy znów ostro, ale tym razem w górę. Trzymając się łańcuchów, wspinamy się po klamrach i po kilkunastu minutach wdrapujemy się na wierzchołek Koziego Wierchu (2291 Jest on najwyższym szczytem, który znajduje się w całości w granicach Rzeczpospolitej Polskiej. Roztacza się stąd wspaniała panorama na doliny: Roztoki, Pięciu Stawów Polskich i Gąsienicową, a także na najważniejsze tatrzańskie szczyty po stronie polskiej i słowackiej. Przysiadamy i posilamy się nieco, chłoniemy piękne widoki i mimo zmęczenia ładujemy akumulatory. Ostatnie metry i “Kozi” będzie zdobyty. Podejście stromym kominem na szczyt Koziego Wierchu. Szczęśliwy zdobywcy Koziego Wierchu 2291 Teraz czeka nas zejście w dół czarnym szlakiem do schroniska. Na dole na szczęście okazuje się, że nikt nas nie wyeksmitował z naszej miejscówki na podłodze, więc możemy się odprężyć w jadalni. Zamawiamy ciepłe papu, a później zimne piwko i przenosimy się do naszego legowiska. W sympatycznym gronie nowo poznanych osób, mile spędzamy nasz ostatni wieczór w Tatrach. Było na tyle wesoło, że szczęściarze którzy spali w pokojach na łóżkach wychodzili i przyłączali się do biesiady:) Niedziela Kolejna niezbyt dobrze przespana noc. Mimo wieczornego imprezowania wstajemy przed wschodem słońca. Zjadamy resztki zapasów, pakujemy się i wychodzimy ze schroniska. Na dworze pogoda się zepsuła, jest okropna mgła i już wiemy, że dziś na widoki nie możemy już liczyć. Decydujemy się udać do kolejnej tatrzańskiej doliny, a dokładnie do Doliny Rybiego Potoku. Zamierzamy zjeść drugie śniadanie w schronisku nad Morskim Okiem. Maszerujemy niebieskim szlakiem, wiodący przez Świstową Czubę. Trasa słynie z ładnych widoków i po cichu liczymy, że mgła się trochę przerzedzi. Niestety nic z tego. Im wyżej tym mgła gęstsza. Zdarza się, że podczas przechodzenia przez rumowiska skalne szukamy naszego szlaku. Jestem trochę zawiedziony, bo nigdy tędy nie szedłem, a chciałem zobaczyć widoki na Orlą Perć, którą wspaniale stąd widać. Uważnie patrzymy na znakowanie ścieżki, bo nie chcemy przez przypadek wejść na tzw. „śmiertelny skrót”,gdzie dawniej przebiegał niebieski szlak. W tym miejscu zdarzało się wiele wypadków, mających często swój tragiczny koniec w otchłani Doliny Roztoki. W latach 50 ścieżkę poprowadzona została nieco inaczej, dziś szlak prowadzi nową, dłuższą ścieżką. Po ok. 2 godzinach trekkingu dochodzimy nad największe jezioro tatrzańskie. Morskie Oko ma powierzchnię 35 ha i całkiem sporą głębokość 50 m .Po krótkiej wizycie nad brzegiem jeziora zasiadamy wygodnie w bufecie najsłynniejszego schroniska w polskich górach i zamawiamy tak wyczekiwaną przez nas jajecznicę . Po odpoczynku pozostaje do przejścia już ostatni, asfaltowy odcinek na Palenicę Białczańską, później busik do Kuźnic i wracamy do domu. Schronisko PTTK nad Morskim Okiem 1410 Wycieczka uważamy za udaną. Co prawda nie przeszliśmy całej Orlej, ale w takich warunkach jak mgła, deszcz czy możliwe oblodzenie lepiej zrezygnować z wycieczki niż stać się kolejną ofiarą gór. Na Orlej Perci od czasu jej otwarcia zginęło już ponad 100 osób i niestety nadal zdarzają się tam poważne wypadki, w tym śmiertelne. Nazwy takie jak Żleb Żydowski, albo Żleb Drege’a wzięły swoje nazwy od ofiar które zginęły w tych miejscach. Na odcinku Zawrat – Kozi Wierch szlak jest jednokierunkowy – warto o tym pamiętać, bo powrót “pod prąd” może się okazać bardzo trudny lub wręcz niemożliwe. Podczas naszego wypadu spotkaliśmy taterników, którzy nie pierwszy raz zaliczali “Orlą”. Mimo wszystko byli wyposażeni w kaski, uprzęże i liny. Więc apelujemy do wszystkich miłośników gór wybierającym się na ten najniebezpieczniejszy tatrzański szlak o rozwagę i dobre przygotowanie . A odcinek Kozi Wierch – Krzyżne ? Cóż, pozostaną na następny raz! Orla Perć – mapa Linki: Orla Perć – informacje Schronisko PTTK w Dolinie Pięciu Stawów Polskich Schronisko PTTK Murowaniec Schronisko PTTK Morskie Oko TOPRPersonal. 9,6. 45 fotos más. El Pensjonat Orla Perc está situado a las afueras de Zakopane. Presenta bonitos interiores de estilo minimalista, un ambiente agradable e íntimo y fantásticas vistas a las montañas Tatra. Además ofrece exquisita comida. Su diseño combina piedra, madera y acero además de un diseño urbano con una ubicación
Wchodzić na Orlą każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej… Ale czy o to chodzi? I czy rzeczywiście każdy może? Spójrz, na czym polega wyzwanie Orlej Perci i jak się nań przygotować! Sezon w pełni, a w Tatrach tłumy. Również w Wysokich. Ambicja mas: Orla Perć. I pojawiające się z tej okazji co roku dyskusje: czy na Orlej Perci powinna zostać poprowadzona pierwsza w Polsce via ferrata?Według niektórych obecny system ułatwień dla turystów (łańcuchy, klamry, drabinki itp.) jest niedostateczny i nie gwarantuje bezpieczeństwa. Poprowadzenie stalowej linki, do której można wpiąć lonżę i samodzielnie się asekurować, mogło by zminimalizować problem wypadków na tym jednak przeciwnicy via ferraty na Orlej Perci, sugerujący, że takie uproszczenie sprowadzi na szlak jeszcze większe masy niedoświadczonych i nieprzygotowanych na Orlej Perci – bezpieczeństwo w górachZdaniem specjalistów z TOPR oraz TPN, na Orlą Perć należy wyruszać z kaskiem, uprzężą i lonżą, z tych ostatnich zaś korzystać tak jak na via ferratach.Wytyczne takie budzą dość żywe reakcje, nie zawsze przychylne. Dla niektórych rozwiązaniem tego problemu byłoby właśnie poprowadzenie prawdziwej via ferraty, gdzie zestaw samoasekuracyjny będzie miał możliwość pełnego wykazania via ferratąWładze parku odbijają piłeczkę twierdząc, iż chcą uniknąć tak dużej ingerencji w krajobraz szlaku. Przede wszystkim jednak chcieliby stawiać na zdrowy rozsądek turystów i korzystanie z dostępnych środków bezpieczeństwa, z których to – jak pokazuje doświadczenie – niektórzy turyści i tak nie na pewno dasz sobie radę na najtrudniejszym szlaku polskich Tatr?W internecie znajdziesz dziś wszystko! Obejrzyj więc kilka nagrań i relacji z przejścia szlaku, przeczytaj i skonfrontuj kilka wpisów blogowych, postaw siebie w podobnych sytuacjach… Przeanalizuj swoje aktualne możliwości fizyczne. Na koniec – weź pod uwagę, że góry jeszcze postoją na swoim miejscu – cierpliwie poczekają, aż zdobędziesz odpowiednie doświadczenie!Widok z Orlej PerciCo zabrać na Orlą PerćNie zraża Cię nic! Zamierzasz przejść ten szlak, ale chcesz zminimalizować ryzyko i zapewnić sobie możliwie największy komfort. Przeanalizuj więc razem z nami optymalne wyposażenie na Orlą Perć:Zestaw asekuracyjny: uprząż i lonżaZestaw zalecany przez pracowników TOPR oraz TPN. Wpinając się w łańcuchy i klamry zabezpieczasz się przed upadkiem. Nie wszędzie jednak będzie możliwość wpięcia – w takich sytuacjach musisz polegać na własnych umiejętnościach. Często istotny jest sam komfort psychiczny oferowany przez zestaw asekuracyjny. Korzystanie z lonży na łańcuchach nie należy do najwygodniejszych, przez co tempo marszu będzie z absorberem energiiPamiętajmy przy tym, że niewłaściwie użyty sprzęt może zawieść. Najlepsze zabezpieczenia nie zastąpią myślenia i uprzedniego przygotowania! Warto przeczytać ten artykuł, jeśli chcesz dowiedzieć się więcej na temat sprzętu do asekuracji na via – podstawa bezpieczeństwa w wysokich górachNie chodzi tu tylko o ochronę w razie upadku. Na Orlej Perci nietrudno o luźne kamienie, które mogą na nas po prostu spaść. Im więcej osób na szlaku, tym ryzyko jest większe. Wygodny i lekki kask wspinaczkowy w niczym nie przeszkadza, a w sytuacji zagrożenia może okazać się kluczowy!Kask to zabezpieczenie przed urazami od upadków lub spadających kamieniButy na Orlą PerćDobre buty w góry… W wielkim skrócie: jest to wybór między bezpieczeństwem wysokich butów górskich a lekkością i precyzją niskich butów podejściowych. Warto poczytać na ten temat więcej w naszym artykule pt. „Wycieczka w góry – buty niskie czy wysokie?”Wysokie buty górskie czy niskie podejściowe? Zdecyduj, które odpowiadają Ci bardziejApteczka – na wszelki przypadek i wypadekNie namawiamy do czarnowidztwa! Apteczka turystyczna to tak naprawdę podstawowe wyposażenie na każdym trekkingu. Po prostu na szlak nieco bardziej wymagający, jakim jest Orla Perć, warto mieć przy sobie coś więcej niż tabletki przeciwbólowe. Folia NRC, zestaw opatrunków – to nie waży wiele, ale w sytuacji zagrożenia jest im osobny punkt, ponieważ z pewnością je docenisz nie tylko podczas asekuracji za pomocą łańcuchów. Często będzie trzeba oprzeć się o kamień i podciągnąć na skale. Stopy masz zabezpieczone butami, ochroń więc także ręce 🙂Rękawica z oddychającego materiału ze wzmocnieniami w newralgicznych miejscach…I rzeczy oczywiste, potrzebne w każdych górach!Odpowiednie ubranie na każdą pogodową ewentualnośćPowtarza się jak mantrę, że w góry należy się “odpowiednio” ubrać. Nie bagatelizujmy tego zwłaszcza w przypadku gór wysokich. Wakacyjna pogoda może wyglądać nieco inaczej na Orlej Perci. Bezwzględnie miej więc w plecaku nieprzemakalną kurtkę, długie spodnie i coś cieplejszego. W razie załamania pogody odwrót nie nastąpi tak szybko, jakbyśmy tego chcieli, trzeba więc dostosować się do każdych warunków!Kontakt – wzrokowy i nie tylkoCzołówka ze sprawnymi bateriami i naładowany telefon to dwie rzeczy, bez których nie powinniśmy wyruszać na żaden szlak. Dla pełnego kompletu informacji upewnij się, że masz w telefonie zapisany numer alarmowy TOPR (985, +48 601 100 300).Czołówka to podstawowe wyposażenie w terenieWiedza, doświadczenie i zimna krew…czyli wyposażenie, którego nie nabędziesz w żadnym sklepie czy wypożyczalni. Dla bezpiecznego przejścia tego typu trasy niezbędna jest znajomość swojego ciała, jego ograniczeń i możliwości, reakcji na bodźce takie jak stres, zmęczenie, ekspozycja…Wszystko to umożliwi Ci podjęcie odpowiednich, racjonalnych decyzji podczas kogo Orla Perć?Obawiamy się, że dyskusja, czy Orla Perć powinna być szlakiem otwartym dla każdego turysty (wyposażonym w via ferratę), czy też zarezerwowana dla tych bardziej doświadczonych, nie doczeka się rozstrzygnięcia. Zresztą – nawet gdyby zapadła decyzja o poprowadzeniu via ferraty na Orlej, do realizacji takiego przedsięwzięcia minęłoby nieco czasu. Wymagające ukształtowanie terenu na Orlej PerciTrzeba więc samemu podejmować decyzje, w jakim stylu zdobywać Orlą Perć. Znaleźć konsensus między filmami instruktażowymi TOPR, zachęcającymi do wynajęcia przewodnika, a szumnymi nagraniami na YouTube w stylu “Orla Perć w jeden dzień bez łańcuchów na żywca”.Sprzęt asekuracyjny nie zastąpi nam wiedzy, doświadczenia oraz przygotowania fizycznego, ale może uchronić od rzeczy, na które nie mamy wpływu. Nawet jeśli góry nam niestraszne i jesteśmy pewni swych umiejętności, pamiętajmy, że nie będziemy tam sami. Zasada ograniczonego zaufania obowiązuje także na górskim szlaku – nie można mieć pewności, że czyjaś nierozwaga nie zaszkodzi właśnie więc nie stronić od podstawowych zasad i środków bezpieczeństwa, by móc w pełni cieszyć się radością i swobodą wysokogórskiej przygody!Autor: Iwona StyperekMasz uwagi? A może chcesz coś dodać? Podziel się z nami swoją opinią!
Wybierz któryś z naszych obiektów w ponad 85 000 miejsc na całym świecie. Pensjonat Orla Perc – 556 Prawdziwych Opinii | Booking.com Pensjonat Orla Perc, Zakopane, oceniony na 9.2/10 – zobacz 556 prawdziwych opinii Gości Booking.com. @beerman: Tak szczerze, to raczej nie jest pytanie do mnie. Chodzę po Tatrach już wiele lat, trochę się wspinam, więc raczej żaden szlak nie uznam za trudny. Idąc wczoraj na Rysy ani razu nie dotknąłem łańcucha. Choć jak potem wracałem do Palenicy i mijałem ekipy schodzące z Rysów, to dało się usłyszeć komentarze, że "był hardkor". Więc wszystko zależy od własnego poziomu. ApartSerwis - Gorące Źródła Apartament Orla Perć Lux Zakopane – Rezervirajte uz jamstvo najbolje cijene! Na Booking.com-u vas očekuju 3 recenzije i 45 fotografija. PomysłKoncepcja o wybyciu w Tatry przyświeciła mi kilka dni wcześniej kiedy to Basia stwierdziła, że chce pojechać w Tatry i może na Orlą Perć. To jej „może” znaczy dla mnie zawsze jedno: chcę ogromnie bardzo i jestem gotowa mimo, że się boję. Kobiety trudno zrozumieć więc lepiej się nie zagłębiać, a mój prymitywny umysł musi sprawy sobie jakoś ułożyć. Delikatnie, ale stanowczo postanowiłem działać w tym trasy: Zakopane, rondo Jana Pawła IICel: Orla Perć cały odcinekKoniec trasy: Zakopane, rondo Jana Pawła IITrasa: Zakopane, rondo Jana Pawła II – Zakopane, rondo Jana Pawła II | praktyce wyglądało to tak:Zapis śladu z przejściaNajważniejszą i najbardziej problematyczną kwestią było uprządkowanie, a dobitniej pozbycie się na ten dzień naszych kochanym dzieci, największych Szczęść jakie posiadamy. Zagadałem nieśmiało więc do mojej Mamy, czy opcja zostawienia jej dwójki na cały dzień będzie w stanie ogarnąć psychicznie. Przebywanie z Jasiem i Stasiem to jak dzień w pracy, jednak nie przez 8 godzin, a praktycznie od wstania do wieczornego zaśnięcia. Babusia zgodziła się i już wiedziałem, że teraz w planowaniu będzie z górki. Brałem pod uwagę różne opcje. Czy jechać w jeden dzień wcześnie rano, czy jednak dzień wcześniej z noclegiem i porannym startem. Ze względu na czas pracy do 18 dnia poprzedzającego wyjazd doszedłem do wniosku, że dla mnie jako kierowcy nie głupim rozwiązaniem będzie położenie się do spania około 19:30 i pobudka o 2 w nocy. Łapiąc około 6 godzin snu można już jako tako funkcjonować. Taki koncept przyjęliśmy i tak postanowiliśmy nasz plan zrealizować. Pomijam ciągłe wahania i pytania Basi w stylu: „Dawno nie byłam w wysokich górach, nie wiem jak sobie poradzę”, „Boję, że nie dam rady w eksponowanym terenie”, „Dawno nie chodziłam, mam słabą kondycję”. Na wszystko mówiłem „Tak, Bara. Jedziemy, zobaczymy na miejscu”.Dzień wcześniejSklep ogarnąłem punktualnie kilka minut po 18 i od razu podążyłem w kierunku domu. Jaś już wcześniej wylądował u Babusi, jak się okazało był prawie cały dzień. Nasz złota Babcia wzięła małego Huncwota na całe 2 dni! Zajechałem do domu, spakowałem Stacha do samochodu z cały przybornikiem i wywiozłem gościa do Babusi. Dochodziła godzina spania, więc pomogłem dokarmić Jaśka i przekonać go do snu w łóżku, a nie w łóżeczku – tam było miejsca dla małego, ruchliwego Stasia. Po ogarnięciu młodych podziękowałem Mamie (nie mam pojęcia jak jej za to wszystko się odwdzięczyć – dajcie propozycję) i pojechałem do domu. Tam prawie wszystko było już przez Basię przygotowane. Wrzuciłem ciuchy do torby, dopakowałem swoje manele, zalaliśmy wodą wszystkie butelki i zapakowaliśmy plecaki. Mimo dobrego tempa w łóżku wylądowałem dopiero około 21 (jak zawsze, totalne opóźnienie). Łóżkowe rozmyślania dały mi świadomość, by wyjechać jeszcze wcześniej i dokonać ewentualnej drzemki na trasie. Przełożyliśmy porę pobudki z 2:00 na 30 minut po północy. Odleciałem relatywnie szybko, bardziej męczyła się Basia, która nie spała całą noc i próbowała nawet z lampką wina – to też nie pomogło. Dziwne podniecenie się jej trzymało w związku z niełatwą głośno zawył punktualnie. Otępienie w moim mózgu nie miało granic, czułem się przybity głową do ściany (a od strony ściany śpię) i miałem ucisk we łbie wszechogarniający. Oczy nie chciały się otworzyć. Obudziłem się ewidentnie w fazie snu głębokiego, z którego wyrwać się to była walka na froncie. Basia wstała szybciej, ja musiałem 15 minut zdzierać się z łóżka przy pomocy krzyków mojej Żony. Poszło! Wypiłem 4 szklanki wody, umyłem twarz litrami zimnej wody i spłukałem głowę. Trochę ruszyło, nastąpiło pobudzenie, ale z przebudzeniem mocy było o wiele za wcześnie. Miałem destrukcyjne myśli, ale jakby to mały Jaś powiedział: „Skoro powiedziałeś A, zrób GIEEE” 😀 Skoro tak mózg zaczął grać z ciałem powoli dochodziła do mnie świadomość egzystencji. Dopakowałem co trzeba do torby, zarzuciłem ubrania „do jazdy samochodem” i wybyliśmy na ciepły, ale rześki jeszcze nie poranek – środek nocy. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze do mojej Mamy po 2 pary rękawiczek rowerowych (na łańcuchy) i w drogę!Trasa samochodemMinęła szybko i co najważniejsze bez walki! Po drodze pierwszy postój na kawę, drugi na siku i trzeci na romantyczne śniadanie w podzakopiańskiej stacji benzynowej. Uraczyły nas ciepłe bułki przegryzione surówką z marketu, a na deser przepyszne suszone owoce przegryzane bananem z dodatkiem orzechów z mieszanki studenckiej. Warto było tyle kilometrów nocą jechać, by dla samego śniadania z Moją Ukochaną Żoną spędzić te słodkie chwile 😊 Dalej nasza trasa powiodła w kierunku ronda kuźnickiego, gdzie postanęliśmy na jednym z płatnych to w drogę!Szybki przepak i dopak plecaka, zmiana ciuszków na trekkingowe, oddychające, najlepsze i jedynych słusznych marek i już byliśmy gotowi do drogi. Punkt 6:00 wybiła na zegarkach i w telefonach co stanowiło o naszym wybyciu w góry. Chmury wisiały, ale wg zapowiedzi miało się wypogodzić. Na rozgrzewkę asfaltowy odcinek do ulicy Przewodników Tatrzańskich, gdzie po 1,5 kilometrowym odcinku znaleźliśmy się na granicy Tatrzańskiego Parku Narodowego. Tutaj każdy wybierał dokąd chce iść: czy do Murowańca dwoma szlakami, a może Halę Kondratową, Nosal lub Kasprowy Wierch. Po bandzie jadąc koleją linową na tenże szczyt. Naszą trasą stał się niebieski szlak przez Boczań do Doliny Gąsienicowej. Po drodze wyprzedziło nas kilu biegaczy, my z kolei wolnym, ale konkretnym krokiem łykaliśmy trekkersów, którzy podobnie jak my rozgrzewali się w promykach leniwie prześwitującego znad lasu słońca. Łapiąc oddech i wyrównując rytm serducha zdobywaliśmy kolejne kilometry by w końcu wyjść z lasu i zobaczyć piękno otaczającej nas przyrody wraz z górami. Wszak kto nie lubi konsumować o poranku widoku na Giewont, Kasprowy, czy Beskidy z Turbaczem i Babią Górą na czele. Na trasie było jeszcze pusto, tym bardziej ochoczo maszerowaliśmy przed siebie. Do schroniska doszliśmy szybko, wewnątrz zainteresowała nas tylko toaleta. Po spełnieniu porannych potrzeb dalej podążyliśmy niebieskim szlakiem nad Czarny Staw Gąsienicowy by rozpocząć wspinaczkę na Zawrat. Po drodze spotkaliśmy miłą parkę, która też nosiła się z zamiarem urobienia całej Orlej. Chwilę razem kroczyliśmy w miłej rozmowie, jednak przyspieszyliśmy kroku z myślą, że pewnie nas dojdą po drodze i jeszcze parę słów wymienimy. Tak się jednak nie stało, do samego Zawratu byliśmy sami na trasie, w oddali tylko widząc turystów przed i za sobą. Na przełęczy też długo nie zagościliśmy by nie tracić wigoru, ani ciepłoty w wietrznym już terenie. Niebieski kolor zamienił się na czerwony i aż do Krzyżnego miał nam rozruch na BoczaniuDolina Gąsienicowa ze Świnicą i Kościelcem w tle. Zawrat i kawałek Orlej też się znajdzie 🙂Nad Czarnym Stawem GąsienicowymKaczek żeś nie widział?Niebieskim szlakiem na ZawratPod Zawrat też już łańcuchy się zdarząU wlotu Orlej Perci. Widok w kierunku Doliny Pięciu Stawów Polskich z Krywaniem po Matka Boska umieszczona przez Walentego GadowskiegoOrla Start!Początkowy trekkingowy szlak bardzo szybko wchodził w skały więc na dzień dobry aura tajemniczości i niedostępności. Odcinek z Zawratu do Koziej Przełęczy jest jednokierunkowy ze względu na skalę trudności i punkty, gdzie mijanki byłyby ogromnie problematyczne. Zasadniczo jest to najtrudniejszy odcinek z osławioną drabinką i manewrach w okolicach Koziej Przełęczy. Moim zdaniem na późniejszych odcinkach spotykamy podobną skalę trudności, tylko tych miejsc jest zdecydowanie mniej. Tutaj natłok ekspozycji jest zdecydowanie bardziej mnogi. Koncentrację wznieśliśmy na maksymalny poziom i tak w skupieniu ubraliśmy rękawiczki rowerowe zawsze stabilizując 3 punkty podparcia, by jedną kończynę mieć w powietrzu i szukać jak najlepszego chwytu. Na zejściu przy jednej z pierwszych ze skał spotkaliśmy dosyć wystraszonego turystę. Był to teren, gdzie zejście przodem nie było już bardzo możliwe, a na pewno ogromnie niebezpieczne. Trzymając się łańcucha rozmyślał jak zejść. Z pytaniem do nas poszukiwał odpowiedzi. Na tę od razu i bez wahania odpowiedziała Basia, by schodził tyłem i zawsze miał 3 punkty stabilne a jedną nogą lub ręką szukał najlepszego chwytu do złapania lub półki do postawienia stopy. Przetestował i bardzo szybko okazało się, że jest to dobre, wykonalne i nawet łatwe. Tutaj pada pytanie, czy tacy ludzie powinni iść na Orlą Perć? Czy nie lepiej zrobić coś łatwiejszego na początek jak np. Szpiglasowa Przełęcz lub łatwiejsze przejścia w okolicach Granatów. Czy ten teren i ten odcinek jest właściwy na naukę, a tym bardziej dla osób, które nie wiedzą co zrobić? Jegomościa już później nie widzieliśmy, zakładamy, że zszedł pierwszą możliwą opcją. Śmigło tego dnia nad Orlą nie zawitało, więc było to szczęśliwy dzień dla każdego śmiałka mierzącego się z tym szlakiem. Na zejściu do Koziej Przełęczy jednak helikopter nadleciał, kręcił się jednak w okolicach Doliny Gąsienicowej i Kościelca. Po pokonaniu znanej wszystkim drabinki, która na zdjęciach i w opisach jest uznawana za „Wielką Próbę” dostaliśmy się pod grań Koziego Wierchu. W rzeczywistości drabinka nie jest aż tak trudna, zdjęcia mogą wprowadzić w błąd. Jedno jest pewne – trzeba się z tym zmierzyć i zobaczyć jak to naprawdę wygląda. Każdy z nas inaczej odczuwa ekspozycję i zupełnie inaczej do tematu podchodzi. Na Kozim Wierchu spotkaliśmy już sporo turystów ze względu na łatwy, 100% trekkingowy szlak czarny wychodzący z Doliny Pięciu Stawów Polskich. Zdobyliśmy najwyższy wierzchołek polskich Tatr w całości posadowiony po stronie polskiej. Był to zarazem najwyższy punkt całej Perci i naszych zmagań – 2291 W towarzystwie tego szlaku i małych pielgrzymek podążających na Kozi zeszliśmy ze szczytu i dalej odbiliśmy czerwoną kreską w stroną tym odcinku najtrudniejsze jest zejście żlebem Kulczyńskiego. Brak ułatwień w postaci łańcuchów zmusza do myślenia i wysiłku by zawsze mieć się czego złapać i gdzie postawić stopy. Zeszliśmy dosyć sporo bardzo mocnym nachyleniem do miejsca, gdzie dobijał czarny szlak z Doliny Gąsienicowej. Wdrapaliśmy się na Zadni Granat gdzie znów było sporo turystów, którzy dochodzili na szczyt zielonym szlakiem. Po krótkim popasie i serii zdjęć udaliśmy się dalej przechodząc kolejny owiany tajemnicą i grozą punkt: PRZEŁĄCZKA! By którą przejść trzeba zrobić OGROMNY krok, ba! Nawet nie krok, tylko SKOK! Nie każdy jest gotów na tę próbę. W rzeczywistości Basia złapała się łańcucha, delikatnie się na nim oparła i trochę zawisła by zrobić krok i wesprzeć się na kolejnej skałce. Dla mnie był to trochę większy krok niż zazwyczaj. Pod stopami natomiast nie było 20 ani 30 metrów przepaści, tylko jakieś 3 i to Skrajnym Granacie czekały nas jeszcze Buczynowe Turnie, gdzie kilka zejść i wejść po skałkach były pokroju punktów w okolicach Koziej Przełęczy. Odcinki co prawda krótkie, ale wymagające ogromnej koncentracji. Na sam koniec popełnienie gafy mogło by być tragiczne w skutkach. W końcu teren stał się delikatnie trekkingowy, po pokonaniu ostatniej skałki przed nami pojawiła się niewielka przełęcz z tabliczką po środku. Zrobiliśmy to! nie był jednak koniec atrakcji. Po małym popasie ruszyliśmy żółtym szlakiem w Dolinę Pańszczyca by dowlec się do Murowańca. Szlak ten dłuży się niemiłosiernie, tym bardziej, że już sporo było dzisiaj za nami. Byle do przodu, mijając po drodze Czerwony Staw oraz 2 garby odchodzące od Żółtej Turni pojawiliśmy się na punkcie widokowym, skąd dostrzec można było charakterystyczny, zielony dach Murowańca. Jeszcze tylko spore siodło, krótkie podejście i wylądowaliśmy przy schronisku. W środku tłok ludzi, kolejki przy kasie i jeszcze większe oczekujące na zamówienia skutecznie nas przegoniły z przybytku. Nie ściągając plecaka udaliśmy się niebieskim szlakiem ku rozwidleniu. By było przyjemniej i trochę inaczej wybraliśmy wariant zejściowy Doliną Jaworzynki. Wariant ten było podyktowany także nadciągającą chmurą i silnym wiatrem, który gnał w naszą stronę. Deszczu uniknąć się nie udało. Pierwsze ulewa spadła na nas ścianą deszczu na mocnym zejściu. Następnie zdążyliśmy wyschnąć i tak uradowani doszliśmy do Kuźnic. Nie zatrzymując się pognaliśmy czem prędzej w stronę samochodu. Kilometr przed punktem docelowym spadła na nas druga ściana przemaczając ponownie wszystko do majteczek. Przy samochodzie deszcz ustał, pozwolił nam ubrać suche ubrania. Po drodze przystanek w pierwszej lepszej karczmie, gdzie niestety obsługa i jakość jedzenia nam nie zaimponowały. Zjedliśmy co zamówione zostało i około godziny 18 udaliśmy się zatłoczoną Zakopianką w stronę domu. Kryzysy w drodze powrotnej były i to większe niż na Orlej. Czujne oko Basi, kilka postojów na oddech i 2 kawy dały efekt pomyślnej finalizacji całego dnia słów na koniecCzy iść na Orlą Perć, czy nie iść? Dam radę, czy nie dam rady? W internecie jest pełno filmów, opisów, magii i czarów wokół tego szlaku. Wiele miejsc i momentów jest mocno pobudzona emocjami i gęstą dawką koloryzacji. Jedni piszą prościzna, inni, że moment nie do przejścia. Można tak w kółko, ale na to wszystko jest tylko i wyłącznie jedna, krótka odpowiedź:Idź i sprawdź, jak nie dasz rady to wyjazdu: przodem, raz tyłemJest radośćEhh te widoki. Przez cały czas 🙂Koncentracja i szacunek! Przed Kozim WierchemW majestacie gór. Z Koziego Wierchu ku Dolinie Pięciu StawówGdzieś przed GranatamiKrzyżne. Challenge Completed!Długa i mozolna. Dolina PańszczycaCzerwony StawZejście do Kuźnic Doliną JaworzynkiWięcej zdjęć znajdziesz tutaj:TATRY: ORLA PERĆ [ Pensjonat Orla Perc. Rental with Restaurant. Pardałowka 14, 34-500 Zakopane, Malopolskie +48 182 011 130. 9.2 9 sierpnia, krakowianin Maciej Starowicz, podjął wyzwanie, którego celem było zebranie pieniędzy na leczenie i rehabilitację ryterskiego sportowca Tomka Brzeskiego. Pokonanie najtrudniejszego tatrzańskiego szlaku oraz... Maciej Starowicz już w najbliższą środę zmierzy się z potężnym górskim wyzwaniem. W ciągu jednego dnia chce przemierzyć natrudniejszy w Polsce szlak turystyczny: Orlą Perć... .